wtorek, 22 marca 2011

A CIAŁO TATUAŻEM SIĘ STAŁO

Dyrektor kreatywny marki Thierry Mugler - Nicola Formichetti - ma specyficzne poczucie ideału piękna. Bo właśnie to uosabia wg niej model  na zdjęciu obok.


Rick Genest ('Zombie Boy'), bo o nim mowa, był zwyczajnym Brytyjczykiem, znanym głównie z tego, że niemal całe ciało ma wytatuowane. Łącznie z twarzą. Dzięki temu właśnie Muggler podpisał z nim kontrakt reklamowy, widząc w nim mroczną stronę życia.


Jak jednak mroczna strona życia ma przekład na świat mody? Producenci reklam domów mody przyzwyczaili nas do szokowania. Robili to jednak najczęściej przy użyciu bądź profesjonalnych modelek, bądź naturalnych kobiet/mężczyzn, rzadko wykorzystując osoby nie mieszczące się w pewnych kanonach piękna. A już na pewno z ciałem pozbawionym jakiegokolwiek naturalizmu.


Ta kampania reklamowa, przyciąga i odpycha; zaciekawia i zastanawia. Ale niekoniecznie powoduje myśl 'muszę mieć ten ciuch'. Bardziej chyba chodziło o wywołanie skandalu, niż o reklamę mody. Średnio się udało.

niedziela, 20 marca 2011

sobota, 19 marca 2011

ROZMIAR MA ZNACZENIE

Rozmiar modelki ma znaczenie. Dla czytelniczek pism modowych na pewno.


Pewnie nie nadchodzi zmierzch modelek rozmiaru zero, które są ulubienicami światowych projektantów, ale coraz śmielej modelki rozmiaru '+' pojawiają się nie tylko na wybiegach, ale i na rozkładówkach największych pism modowych. 


Ciężko to nazwać trendem, ale gazety, które się decydują na pokazywanie kobiet o normalnych kształtach, zyskują sobie stałe grono czytelniczek. Kobiety coraz rzadziej chcą się utożsamiać z wychudzonymi modelkami, a same chcą być seksowne i być odbiorcami wielkiej mody. Jest to też dobra droga aby odróżnić się od innych pism, które wytrwale promują rozmiar zero.


Magazyn Look, który zanotował 0,5% wzrostu nakładu, po tym jak zdecydował się na pokazywanie naturalnych kształtów, Essential z zaskakującym średnim wynikiem 12,7 % wzrostu (pierwszy numer, w którym nie pozowały chude modelki odnotował 25% wzrost). Wydawca tego drugiego pisma - Jules Barton-Breck - powiedział, że chce robić magazyn bardziej dla czytelniczek, bez względu na rozmiar. Jak widać opłaciło się. Pomijając fakt chwytu reklamowego - wciąż takie okładki odbijają się głośnym echem w mediach na całym świecie, promowanie naturalnego rozmiaru może się opłacić nie tylko wydawcom, ale i projektantom. Wystarczy tylko przekonać kobiety, że każda może wyglądać dobrze, bez względu na to czy nosi rozmiar 8, czy 14.


Ben Barry, doktorant Uniwersytetu w Cambridge, dowodzi na próbie 3 tysięcy kobiet, że chcą one widzieć siebie na okładce, kobietę swojej rasy, ze swoim kolorem oczu, swoim kolorem włosów; niekoniecznie białą modelkę w rozmiarze zero. Nic dziwnego. Chęć bycia docenionym przez innych i bycia ucieleśnieniem piękna wygrywa. Bez względu na rozmiar.